Urodziła się w Warszawie 4 września 1915 r. Jej rodzicami byli Antonina (z domu Cassius) i Kazimierz Choynowscy. Miała czwórkę rodzeństwa. Jako kilkulatka zamieszkała z rodziną w należącym do ojca majątku Kumelsk w ziemi łomżyńskiej. z tego okresu zapamiętała krótką wizytę w majątku gen. Józefa Hallera w 1920 r., gdzie zakochała się w koniach, których było tam ponad 60. Jazdy konnej nauczyła się w wieku pięciu lat i korzystała z tej przyjemności, gdy tylko nadarzyła się okazja, do późnej starości. Kiedy już zabrakło jej sił, ograniczyła się do obstawiania wspólnie z synem wyników wyścigów konnych na Służewcu. Na ogół – trafnie.
Uczyła się w Prywatnej Szkole Sióstr Nazaretanek w Warszawie. Maturę zdała w wieku 19 lat. Następnie ukończyła prywatną Szkołę Nauk Politycznych na warszawskiej Ochocie, ale nigdy nie pracowała w wyuczonym zawodzie. Przed drugą wojną administrowała kamienicą przy ul. Mokotowskiej, która była własnością rodziny.
W pierwszej połowie lat 30. XX w. dziadek kupił dla jej matki dom na ówczesnych obrzeżach Podkowy Leśnej, w kolonii Klementynów (obecnie – ul. Kolejowa). Maria Klimaszewska mieszkała w nim do końca życia.
W maju 1942 r. wstąpiła do Narodowej Organizacji Wojskowej, wkrótce scalonej z Armią Krajową. Przyjęła pseudonim „Scarlett”, jak brzmiało imię głównej bohaterki jej ulubionej powieści Przeminęło z wiatrem. Wraz z siostrą przyrodnią Teresą Choynowską ps. „Foka”, jako sanitariuszki, od 1 sierpnia 1944 r. brały udział w powstańczych walkach kompanii „Genowefa” batalionu „Harnaś”, na Woli i w Śródmieściu; 5 sierpnia dołączył do nich jako ochotnik jej młodszy brat Józef. Po upadku powstania wyszła z Warszawy z ludnością cywilną. Udało jej się uciec z transportu do obozu i szczęśliwie powrócić do domu w Podkowie. Została później odznaczona Warszawskim Krzyżem Powstańczym. Do końca życia dostawała wiele kartek, głównie własnoręcznie zrobionych przez dzieci i harcerzy, z podziękowaniami i życzeniami dla powstańców.
Po zakończeniu wojny nastały ciężkie czasy. Kamienica w Warszawie przetrwała, jednak została zabrana przez władzę ludową. W domu pani Marii w Podkowie, podobnie jak w wielu innych, mieszkało około piętnastu osób. Żyło się biednie. Według jej opowieści, podczas wizyty w Krakowie w drugiej połowie lat 40., w bliżej nieznanych okolicznościach, kupiła od żołnierzy radzieckich za pół litra wódki parę koni z bryczką i przyjechała nią sama do Podkowy. Następnie przez pewien czas zarabiała, za kilka złotych podwożąc do domów ludzi przyjeżdżających kolejką.
W 1948 r. wyszła za mąż za Hipolita Klimaszewskiego. Jej mąż przed wojną był właścicielem majątku Żarnówka koło Grodna (obecnie Białoruś). Pracował do końca życia w małej rodzinnej firmie. Mieli dwoje dzieci: syna Hipolita (ur. 1949) i córkę Annę (ur. 1951). Mąż zmarł wcześnie (1968) i sama musiała dawać sobie radę z prowadzeniem domu i zapewnieniem wykształcenia dzieciom. Przez pewien czas pracowała w kiosku Ruchu na stacji WKD Podkowa Leśna Główna. Wykonywała dorywczo prace chałupnicze.
Dwukrotnie w Podkowie odwiedził ją prezes PZBS z kilkoma kolegami brydżystami, żeby z nestorką rozegrać kilka robrów. Przy drugiej wizycie, w przededniu swych 103 urodzin, tak opowiadała o niezwykłych zdarzeniach przy brydżowym stoliku:
„Kiedyś poszłam na bal, ale że nie byłam za tańcem, przez całą noc grałam w brydża. […] Raz grałam z jednym panem, nagle spuścił głowę, patrzę, a on chyba nie żyje. Wezwałam pogotowie, ale było już za późno. To co? Będziemy grać?|
– Już dziewiąta. Może skończymy?
– Nie ma mowy! Gramy do jedenastej. W razie czego, syn wezwie pogotowie”.
Interesowała się także bieżącymi wydarzeniami w kraju i Podkowie Leśnej. Od 1989 r. do końca życia brała udział we wszystkich wyborach i referendach. Kiedy miała już problemy z samodzielnym poruszaniem się, syn przywoził ją do lokalu wyborczego na wózku inwalidzkim. Gdy ukończyła 100 lat, odwiedziło ją wiele oficjalnych delegacji – z Urzędu Miasta, Urzędu Marszałkowskiego i innych. Przyjmowała je ze stoickim spokojem. Jednak gdy do drzwi zapukała delegacja ZUS, stwierdziła, że to już nadto i drzwi nie otworzyła. Doczekała się wnuczki i trojga prawnucząt. Była najstarszą mieszkanką Podkowy Leśnej i być może osobą najdłużej mieszkającą w mieście ogrodzie.
Zmarła 6 lutego 2019 r., przeżywszy 103 lata. Została pochowana na podkowiańskim cmentarzu w grobie rodzinnym obok męża.