„ – Nie masz żadnych zdjęć?
– Nie mam.
– Czy potrafisz robić zdjęcia?
– Nie. Nigdy nie robiłem zdjęć. Nie miałem aparatu… Mam rysunki…
I przedłożyłem komisji egzaminacyjnej kilka rysunków ołówkiem, jakieś akwarelki…
Był rok 1950. Zdawałem do Szkoły Filmowej. Komisja egzaminacyjna przyglądała się skromnym pracom. Na papierze narysowany był dom z płotem, rozbita kładka nad stawem… Bohdziewicz, Wohl, Cękalski. Rysunki przechodziły z rąk do rąk. Ważyły się moje losy”.
Tak Jerzy Wójcik, jeden z najwybitniejszych polskich operatorów filmowych, rozpoczął swoją artystyczną autobiografię. Na studia został przyjęty.
Urodził się 12 września 1930 r. w Nowym Sączu. Był synem Michała i Marii z domu Paruch. W Nowym Sączu spędził dzieciństwo i ukończył szkołę powszechną. Jego ojciec, żołnierz i Pułku Strzelców Podhalańskich, po wybuchu wojny dostał się do niewoli i okupację spędził w obozie jenieckim. Matka i starszy brat Marian byli żołnierzami AK, a on sam – nastoletni chłopiec – łącznikiem.
Po wyzwoleniu i powrocie ojca z obozu rozpoczęły się prześladowania. Rodzina musiała uciekać przed aresztowaniami na Ziemie Zachodnie. Zamieszkali w Boguszowie, małym miasteczku koło Wałbrzycha. Jerzy do liceum uczęszczał w Wałbrzychu, gdzie w jednym z kin obejrzał film Orsona Wellesa Obywatel Kane, który zrobił na nim ogromne wrażenie i wpłynął na decyzję o wyborze studiów na wydziale operatorskim łódzkiej Szkoły Filmowej.
Pod koniec studiów poznał swoją przyszłą żonę, Magdę Teresę z domu Dąbrowską. Gdy w 1963 r. urodził się ich syn, Tomasz, po raz pierwszy przyjechali do Podkowy Leśnej na lato i wynajęli pokój u pp. Szpaków na ul. Modrzewiowej, a w następnym roku – również u nich, ale już na ul. 11 Listopada. Jeszcze kilkakrotnie spędzali lato w mieście ogrodzie, wynajmując mieszkania w różnych miejscach.
W 1964 r. Jerzy Wójcik nakręcił swój pierwszy film ze Stanisławem Różewiczem – Echo. Kolejne jego dzieła warte przypomnienia, to superprodukcja Faraon (1966) Jerzego Kawalerowicza wg powieści Bolesława Prusa i Westerplatte (1967) Stanisława Różewicza. W latach 1968–1970 zajęty był na planie pięciu filmów fabularnych w Jugosławii, mało znanych w Polsce. Po powrocie do kraju zrealizował zdjęcia do Potopu (1973) Jerzego Hoffmana wg powieści Henryka Sienkiewicza.
Był autorem zdjęć do 31 filmów, w tym aż dziewięciu w reżyserii Stanisława Różewicza. Przy jego Aniele w szafie w 1987 r. ostatni raz jako operator stanął za kamerą. Potem jeszcze trzykrotnie wystąpił w roli reżysera i współscenarzysty – powstały dwa filmy fabularne: Skarga (1991) i Wrota Europy (1999) oraz film dokumentalny Portret w przestrzeni (1996). W fabularnych zagrali jego żona, Magda Teresa Wójcik, i bliski przyjaciel od czasów pracy przy Nikt nie woła – Henryk Boukołowski, a autorem zdjęć był inny wybitny polski operator, Witold Sobociński.
Jerzy Wójcik był także realizatorem kilku spektakli dla Teatru TV, współpracował z Teatrem Adekwatnym, prowadzonym przez żonę i Henryka Boukołowskiego.
Wykładał sztukę operatorską na Uniwersytecie Śląskim (1981–1982) i w łódzkiej Szkole Filmowej (1982–2009). Był jednym z inicjatorów Stowarzyszenia Twórców Obrazu Filmu Fabularnego (1994; obecna nazwa: Stowarzyszenie Autorów Zdjęć Filmowych – PSC), jego pierwszym przewodniczącym i dożywotnim honorowym przewodniczącym. Otrzymał wiele nagród artystycznych, m.in. Platynowe Lwy za całokształt twórczości na 37 Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni (2012) i Nagrodę Specjalną Stowarzyszenia Autorów Zdjęć Filmowych (2013).
Od połowy lat 70. państwo Wójcikowie mieszkali na stałe w Podkowie Leśnej przy ul. Słowackiego, w domu własnego projektu.
Jerzy Wójcik był osobą bardzo zapracowaną, rzadko można go było ujrzeć na ulicach naszego miasta. Prędzej już w Lesie Młochowskim, gdzie w weekendy spacerował z żoną i przyjacielem Henrykiem Boukołowskim. Znalazł jednak czas, żeby kilkakrotnie spotkać się z mieszkańcami Podkowy:
Jeszcze krótkie wspomnienie operatora filmowego młodego pokolenia, Jana Prosińskiego, również podkowianina:
„Na czwartym roku Szkoły Filmowej chodziłem na zajęcia ze sztuki operatorskiej, prowadzone przez prof. Jerzego Wójcika wspólnie z prof. Witoldem Sobocińskim. Panowie o dwóch zupełnie odmiennych usposobieniach tworzyli znakomity duet profesorski, wzajemnie się uzupełniając – prof. Wójcik zajmował się bardziej stroną teoretyczną, a prof. Sobociński dzielił się z nami swoim doświadczeniem z planów filmowych.
Prof. Wójcik był opiekunem mojego dyplomu. Miał niezwykłą zdolność dalekosiężnego spojrzenia – potrafił przewidzieć, jakie błędy popełni młody, niedoświadczony człowiek, na jakie trudności się natknie – a po jakimś czasie się okazywało, że miał rację. Dobrze wiedział, że ta wiedza, te doświadczenia, które przekazuje młodym ludziom, w pewnym momencie ich drogi zawodowej, czy nawet drogi życiowej, rozkwitną i zaowocują” (2023).
Jerzy Wójcik zmarł 3 kwietnia 2019 r. Podczas uroczystości pogrzebowych w kościele św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej został pośmiertnie udekorowany Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w pracy artystycznej i twórczej na rzecz rozwoju i popularyzowania polskiej kinematografii.
Spoczął wraz z żoną na podkowiańskim cmentarzu. Koledzy operatorzy nie zapominają o swym mistrzu. We Wszystkich Świętych na jego grobie można zawsze zobaczyć znicz ze znaczkiem stowarzyszenia PSC.