Janina Niemyska

Janina (1887–1982) i Lucjan (1886–1948) Niemyscy

Nauczycielka, działaczka społeczna i właściciel folwarków w Piorunowie i Woli Łobudzkiej

Janina Niemyska (1887–1982)
Lucjan Niemyski (1886–1948)
fot. archiwum rodzinne

Rodzina Niemyskich związała się z Podkową w połowie lat 30. XX w., gdy siostry Wanda i Janina odkupiły od państwa Karczewskich drewniany dom na obrzeżach miasta ogrodu, zwany „Borowinem”. Były córkami Julii i Leona, właściciela fabryki białoskórniczej (współpracował z działaczami PPS, Abramowskim i Piłsudskim. Ze Stanisławem Stempowskim i Ludwikiem Krzywickim współtworzył w latach 1902–1905 tygodnik „Ogniwo”). Czworo dzieci Julii i Leona: Lucjan, Janina, Wanda i Stanisława, które urodziły się w Warszawie, zamieszkało na dłużej lub krócej w Podkowie.

Lucjan był inżynierem z wykształceniem rolniczym, właścicielem folwarku w Woli Łobudzkiej i współwłaścicielem Piorunowa koło Łodzi. Prowadził nowoczesne gospodarstwo z młynem, stawami rybnymi, wybudował drogę i szkołę. Ożenił się (po otrzymaniu dyspensy papieskiej) z kuzynką, Seweryną Barbarą Niemyską (1883–1955), wykształconą na pensji. Pomagała mu w zarządzaniu majątkiem i leczyła okoliczną ludność. Lucjan był entuzjastą automobilizmu, miał jako pierwszy w okolicy samochód, chevrolet.

Kiedy jego siostry zamieszkały w „Borowinie”, wysłał im z Piorunowa ogrodnika z żoną do pomocy w urządzaniu ogrodu i zakładaniu gospodarstwa. Pomagali też on sam i jego syn, Krzysztof. Kiedy w 1939 r. Niemcy wyrzucili rodzinę z majątku, Lucjan przeniósł się z żoną i synami, Krzysztofem i Markiem, do Podkowy. Barbara zajmowała się uprawą ogrodu i kuchnią dla mieszkańców oraz licznie przebywających tu osób. Hodowała kwiaty, traktując to jako dodatkowe źródło dochodów.

Janina urodziła się 21 września 1887 r. Po studiach historycznych w Krakowie pracowała w Warszawie. Była cenioną nauczycielką, po latach z szacunkiem wspominaną przez uczniów, i działaczką społeczną, walczącą o prawa kobiet.

Druga z sióstr, Wanda z Niemyskich Walcowa (1888–1982), studiowała medycynę w Szwajcarii, w 1914 r. uzyskała tytuł doktora i wyjechała na front wschodni, gdzie zdobywała praktykę w zakresie chirurgii i gdzie poznała Jana Walca, też chirurga. Pobrali się jeszcze na froncie. Jan został ordynatorem i współwłaścicielem kliniki „Omega” w Warszawie, którą po wojnie upaństwowiono. Wówczas pracował w szpitalu, a Wanda jako lekarz szkolny.

Najmłodsza z sióstr Niemyskich, Stanisława (ur. 1893), wyszła za mąż za ziemianina Edwarda Mysłakowskiego, z którym od 1928 r. prowadzili nowoczesne gospodarstwo w Jedwabnie koło Torunia. Działała w Kole Ziemianek, opiekowała się wiejskimi dziewczętami, przygotowując je do roli gospodyń domowych. Zachowały o niej dobrą pamięć. Po wejściu Niemców została aresztowana, ale uciekła z transportu i przedarła się przez granicę do Generalnej Guberni, zamieszkała z synem Maciejem w „Borowinie”. Mąż, wywieziony do Oranienburga, zmarł w 1941 r.

Rodzeństwo Niemyskich po wybuchu wojny też razem z matką osiadło w podkowiańskim domu. Tutaj przeżyli okupację ze swoimi najbliższymi i rzeszą uciekinierów, których ratowali i wspomagali przez cały ten straszy czas. Trzeba ich było nakarmić, więc Lucjan kupił krowę, kozę, kury, króliki oraz dwa konie, które potem wynajmował wozakowi w Warszawie. „Utworzyliśmy kołchoz, prowadząc gospodarkę samowystarczalną […]. Bratowa piekła babki śmietankowe, ja torty i ciastka. Bratanek pracował w ogrodzie. Brat w wolnych chwilach obsiewał dzierżawione okoliczne place” – wspominała Stanisława Mysłakowska. Lucjan odkupił też od sąsiadów pole i uprawiał je wspólnie z synem Krzysztofem (ur. 1913), który pracował równocześnie w Gospodarstwie Doświadczalnym w Morach. Tam poznał Helenę Mazurkiewicz, przyszłą żonę, która po ślubie sprowadziła się do „Borowina”; jej zawdzięczała życie ukrywająca się Stefania Grodzieńska. W Podkowie urodziła się najstarsza córka Heleny i Krzysztofa, Elżbieta.

Oprócz ciast (m.in. kruche klawisze i babeczki z kremem kawowym), Niemyscy produkują w Borowinie lody dla działających w Podkowie pensjonatów oraz dla czytelni-cukierni Wandy Sucheckiej. Do – i tak już pełnego – domu zapraszają znajomych i rodzinę z Warszawy, by odpoczęli od koszmaru okupacyjnej rzeczywistości. Maria Dąbrowska, zaprzyjaźniona z Niemyskimi (odwiedzała ich w Piorunowie w latach 30.), była regularnie obdarowywana płodami ziemi, o czym wspomina w kilku miejscach swojego dziennika: „Rano przyszli Lucjan i Basia i przynieśli nam szparagów. Zaofiarowali też pomoc w dostarczeniu masła i węgla”(18.06.1940). Zaopatrywali Dąbrowską i jej domowników w rzepę, kartofle, pomidory przez cały okres okupacji. I zapewne nie ich jedynych. Dąbrowska odwiedzała Niemyskich także po wojnie.

Niemyscy pomagali też ukrywającym się Żydom, którym załatwiali potrzebne papiery, wyszukiwali bezpieczne lokum, pozwalali odetchnąć u siebie. „Mieliśmy moc stosunków i powiązań z ludźmi niearyjskiego pochodzenia, ale uważającymi się za Polaków. Samo przez się byliśmy predystynowani do pomocy” – zanotowała Stanisława Mysłakowska. Przez prawie całą okupację mieszkała w „Borowinie” teściowa Aleksandra Hertza, Maria Maramowa (od 1940), pomagała przy wypiekach i prowadziła rachunki, zaprzyjaźniła się z rodziną Niemyskich. Od zimy 1940 r. przez półtora roku rezydował tu prof. Marceli Handelsman, prowadził seminarium ze swoimi studentami, którzy go odwiedzali, uczył młodzież. Tutaj ukończył pracę o rodzinie Czartoryskich i ofiarował ją gospodarzom z dedykacją. Zachowała się fotografia z 1943 r. przed domem odpoczywają: prof. M. Handelsman, M. Dąbrowska i S. Stempowski.

W „Borowinie” znaleźli bezpieczne miejsce Kosteccy, małżeństwo Neumanów, w oficynce przez kilka tygodni przebywał mecenas Kon z córką i synem Lucjanem Wolanowskim. Inne osoby, ulokowane przez gospodarzy w różnych podkowiańskich domach, nadal ich odwiedzały. „Dom siostry w Podkowie był jakby klubem dla wszystkich ukrywających się. Schodzili się tutaj wszyscy po moralne oparcie, najnowsze wieści (z gazetek), a często po jakąś pomoc” (S. Mysłakowska).

„Wobec bardzo dużego napływu nowych ludzi i konieczności rotacji pensjonariuszy, wyszukiwali nowe kryjówki, interesując się także późniejszymi losami podopiecznych” – pisał Michał Domański. Pomagali także ukrywającym się w przechowaniu ich majętności: biżuterii, sreber, futer oraz dokumentów. Janina Niemyska oddała swoje mieszkanie w Warszawie rodzinie Benedykta Hertza. Wprowadzili się tam po wyjściu z getta Aleksander Salomończyk, fabrykant łódzki, z żoną i córką.

Od wiosny 1944 r. ukrywał się w „Borowinie” Henryk Józewski, przywódca grupy „Olgierda”, skupionej wokół pisma „Polska Walczy”, doradca kolejnych komendantów ZWZ-AK. Ponownie zawitał do Niemyskich w 1947 r. W „Borowinie” mieszkały też uczestniczka akcji pruszkowskiej Wanda Sokołowska oraz Janina Parys, zaangażowana w zdobywanie nowych dokumentów dla potrzebujących.

1 sierpnia 1944 r. to początek nowego okresu w życiu Podkowy i „Borowina”. Wanda zgłosiła się do pracy w obozie Dulag, skąd udało jej się wyciągnąć kilkunastu znajomych, m.in. Marię Dąbrowską, Stanisława Stempowskiego, Annę i Jerzego Kowalskich. Znaleźli w „Borowinie” pomoc i opiekę. W tym czasie mieszkało tam około 30 osób, spali pokotem na podłodze i wszystkich należało nakarmić. Zużyto wtedy kopiec kartofli przeznaczony na zimę.

Z zachowanej korespondencji wynika, że dobra organizacja, odwaga i pracowitość wszystkich zaangażowanych osób pozwoliły przetrwać ten czas ciężkiej próby” – pisała Joanna Walc. Mimo rozległej, niebezpiecznej działalności i licznych donosów (przechwyconych przez urzędniczki poczty) przeżyli okupację. Po wojnie rodzina się rozproszyła: Lucjan, któremu władze komunistyczne odebrały majątek, zamieszkał z żoną w Wałbrzychu. Zmarł 21 lutego 1948 r. Janina uczyła historii w liceum, ale w niedługim czasie została zwolniona z powodów politycznych (za przekazywanie nieprawomyślnych treści). Opiekowała się chorą siostrą, a po wypadku (potrącił ją samochód) zamieszkała u bratanka Krzysztofa (dr inż. Krzysztof Niemyski, 1913–2009, pracował na Uniwersytecie Łódzkim). Zmarła w Warszawie, 4 marca 1982 r. Stanisława znalazła z synem swoje miejsce w Gdańsku-Oliwie, gdzie do emerytury zatrudniona była jako bibliotekarka. Zmarła 24 sierpnia 1979 r. Wszyscy pochowani zostali na Starych Powązkach.

W 2000 r. Lucjan i Barbara, Janina oraz Krzysztof i Helena zostali odznaczeni medalem Sprawiedliwi wśród Narodów Świata.

Oprac. MW, na podstawie: Archiwum rodzinne; Maria Dąbrowska, Dzienniki 19331945, t. 2 i 19451953, t. 3, Czytelnik, Warszawa 1988; Michał Domański, Podkowa Leśna 19391948, TPMOPL, Podkowa Leśna 2007; Joanna Walc, „Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie…”, „Podkowiański Magazyn Kulturalny” 2015, nr 1(73); Małgorzata Wittels, Album z Podkową, TPMOPL, Podkowa Leśna 1996; Stanisława Mysłakowska, Borowin w czasie okupacji, w: Wspomnienia podkowian, TPMOPL, Podkowa Leśna 2002.