Urodził się 25 lipca 1932 r. we wsi Słubica (gmina Żabia Wola, powiat grodziski). To miejsce lat dziecinnych nazywał „przecudną, mazowiecką równiną”, z przepięknymi łanami zbóż, polnymi kwiatami i przydomowymi ogródkami, wypełnionymi krzewami i drzewkami owocowymi. „Takiego niezwykłego smaku porzeczek, jabłek, wiśni, gruszek oraz leśnych malin, jeżyn i jagód już nigdzie indziej nie doświadczyłem” – wspominał. Wszystkie prace w gospodarstwie rolnym odbywały się ręcznie lub z pomocą koni. „Nie miałem konika na biegunach, ale za to jeździłem na naszym prawdziwym ciemnobrązowym koniu, choć miał na sobie tylko uzdę i kawałek lejca. Jeździłem na nim stępa i galopem, nigdy z niego nie spadłem, bardziej on troszczył się o mnie niż ja o siebie, tak równiutko powożąc. […] Choć później w swoim życiu miałem około 15 różnych samochodów, to żadna jazda nie dostarczyła mi takich miłych wrażeń i radości, co na prawdziwym koniu…” – napisał.
Był synem Emilii z domu Woźnickiej (1887–1986) i Piotra Pawlaka (1887–1950). Miał liczne rodzeństwo: braci – Józefa (zm. w niemowlęctwie), Wacława (1912–1928), Stanisława (zm. 1939), Józefa (1922–1944), Mieczysława (1920–2000), oraz siostry Janinę (zm. w niemowlęctwie) i Stanisławę (1924–2020). Szczególnie bolesnym przeżyciem dla Eugeniusza była śmierć starszego ukochanego brata, Józka, którego 1 stycznia 1944 r. Niemcy zastrzelili w pobliskiej ziemiance, gdy zanosił żywność partyzantom. W przezwyciężeniu kryzysu psychicznego pomógł niespełna 12-letniemu dziecku kierownik słubickiej szkoły – p. Metrak, dowódca Armii Krajowej na tym terenie, a w nadrabianiu zaległości – kierownik szkoły w Radziejowicach, w której Eugeniusz ukończył edukację podstawową, p. Rdzanowski. Zrozumiałe były „poważne braki z historii i geografii, których to przedmiotów nie wolno było uczyć w czasie okupacji niemieckiej”. Wojna odcisnęła na życiu małego Gienia tragiczne piętno jeszcze z innych powodów. Ojciec był chory i przykuty do łóżka, a drugi ukochany starszy brat, Miecio został zabrany na roboty do Niemiec, więc na barkach chłopca spoczywały ciężkie obowiązki gospodarskie. „Po powrocie ze szkoły pracowałem na roli, a wieczorem odrabiałem lekcje przy lampie naftowej. […] Słabo mi wychodziła ta orka w polu, byłem słaby i nie umiałem trzymać pługa. Nawet jeden profesor, uchodźca po Powstaniu Warszawskim, który ze swoim asystentem znalazł u nas schronienie, też tego nie potrafił”.
Po powrocie Mieczysława z Niemiec w 1945 r. sytuacja w domu się poprawiła, choć na krótko, gdyż w 1946 brat się ożenił i wyprowadził do Brwinowa. W 1950 r., po śmierci ojca, Eugeniusz opuścił Słubice i dzięki pomocy Miecia (a może przyszłego teścia, Wacława Klimczyńskiego) znalazł pracę w Przedsiębiorstwie Instalacji Elektrycznych w Warszawie przy ul. Grójeckiej. Mieszkał wtedy u brata w Brwinowie, skąd dojeżdżał koleją do stolicy. Następnie pracował na budowach: przy ul. Brackiej, CDT-u przy ul. Kruczej, Ministerstwa Rolnictwa, budynku Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego na placu Trzech Krzyży. Chciał nadal się uczyć, ale nie przyjęto go do średniej szkoły elektrycznej (d. Wawelberga), więc zapisał się do prywatnej wieczorowej szkoły elektrycznej przy placu Szembeka. Po pół roku jego nauki szkoła została rozwiązana i uczniów przeniesiono do Publicznej Szkoły Zawodowej przy ul. Czerniakowskiej 128, którą ukończył w 1952 r. W tym czasie dostał powołanie do wojska, służbę odbył w Szkole Podoficerskiej w Ostródzie. Dzięki przynaglaniu Miecia, skończył potem technikum elektryczne.
Swoją przyszłą żonę, Annę (ur. w 1937), warszawiankę, poznał w Słubicy, gdzie jej rodzina uciekła do krewnych tuż przed wybuchem powstania. Ojciec Anny, Wacław Klimczyński, był wywieziony do Niemiec z łapanki przy moście Poniatowskiego. Później przyjeżdżali jeszcze do Słubicy na wakacje, więc rodziny znały się „od zawsze”. Z warszawskiego domu rodzinnego pani Anny przy ul. Zajęczej 12 po powstaniu została tylko dziura w ziemi, rodzina wyjechała więc do Wrocławia.
Anna i Eugeniusz wzięli ślub 23 listopada 1958 r. Zamieszkali w Warszawie przy ul. Marymonckiej róg Podleśnej, przy samym AWF. Urodziło im się trzech synów: Robert, Artur i Orest.
Od 1964 r. Eugeniusz Pawlak zajmował się pomiarami i instalacjami elektrycznymi oraz prowadził własną działalność rzemieślniczą. Działał społecznie w Cechu Elektryków przy ul. Miodowej w Warszawie, w latach 1970–1980 pełnił tam funkcję prezesa Zarządu. Był inicjatorem powstania siedziby cechu (budynek na początku XXI wieku został sprzedany).
„Tata był zawsze homo faber, więc przede wszystkim miał ciągle nowe pomysły, działał, pracował, tworzył” – takim pozostał w pamięci syna Oresta. „Znajomi i przyjaciele z Warszawy przyjeżdżali do taty, aby oglądać te wyroby z mosiądzu”. Przez ostanie 15 lat życia rozdawał je za darmo sąsiadom, znajomym, bliskim, przyjaciołom rodziny.
Zmarł 20 marca 2020 r. Spoczął na brwinowskim cmentarzu, blisko starszego brata, Mieczysława, i matki, Emilii. Anna odeszła 6 października 2024 r. i została pochowana obok męża.
W podkowiańskim domu przy ul. Szczyglej zachował się skromny zbiór lamp z mosiądzu wykonanych przez Eugeniusza Pawlaka. Wiele z nich, a także pochodzące od prywatnych osób obdarowanych przez autora prezentowano na wystawie „Rzemieślnicy w Podkowie Leśnej” w Pałacyku Kasyno, 24 lutego 2024 r. Organizatorem tej oryginalnej ekspozycji, będącej świadectwem epoki i zamiłowań artystycznych Eugeniusza, było Centrum Kultury i Inicjatyw Obywatelskich, we współpracy z Towarzystwem Przyjaciół Miasta Ogrodu Podkowa Leśna.